Powrót Moto Racer nie cieszył mnie od samego początku. Drugą część serii z roku 1998 do dziś wspominam niezwykle ciepło. Szczególnie, gdy nie oglądam materiałów z rozgrywki, bo moje wyobrażenie o tym tytule mocno cierpi w konfrontacji z rzeczywistością.
W sumie trudno, by było inaczej – za chwilę gra będzie miała na karku dwadzieścia lat. Nic dziwnego, że prezentuje się prehistorycznie. Mimo to świetnie wspominam jej charakterystyczny, zręcznościowy i „maszynowy” klimat, który dobrze współgrał z szalonymi motocyklowymi wyścigami – zarówno w asfaltowym, jak i terenowym wydaniu. Na „trójkę” spuszczę łaskawie zasłonę milczenia, bo trudno powiedzieć o niej coś dobrego. Faktem jest, że był to gwóźdź do trumny marki, która zamiast spokojnie spoczywać na cmentarzu zasłużonych gier została brutalnie wykopana i oddana w ręce szalonych naukowców z nieznanego studia Artefacts Studio. No i wyszedł im mały „Moto Frankenstein”.
Pod względem rozgrywki Moto Racer 4 próbuje przypominać swoje poprzednie części. Robi to na swój dziwny, futurystyczny lekko klimat, ale trzymając się czysto zręcznościowego stylu z modelem jazdy nawiązującym do gier z automatów. To chyba jedyny element, który w grze nawet polubiłem. Nie jest on bynajmniej idealny, początkowo wydaje się być nawet odrzucający, ale kilkanaście minut pozwala na opanowanie go w takim stopniu, by czerpać przyjemność z jazdy po asfalcie. Po asfalcie, bo gra tradycyjnie jest rozbita na dwie części – w jednej ścigamy się po ulicach sportowymi motocyklami, w drugiej jeździmy crossami po terenach off-roadowych. I w tym drugim przypadku maszyny pływają trochę za mocno.
Moto Racer 4 zawiera w sobie kilka tradycyjnych trybów zabawy, takich jak klasyczny wyścig, jazda na czas z zaliczanie checkpointów, ale znajdziecie też tutaj kilka urozmaiceń. Główną formą zabawy jest kariera spinająca wszystko w całość, niestety nieudolnie. Potencjalnie gra pozostawia niby wybór czym chcemy w danej chwili jechać i w których z przygotowanych zawodów wziąć udział, ale nie ma tu kilku ścieżek do wyboru – przed pójściem dalej zaliczyć trzeba wszystko. Przed każdym wyścigiem wybieramy cel do zrealizowania – innymi słowy wskazujemy czy metę chcemy przekroczyć na pierwszej, drugiej czy trzeciej pozycji, co wpływa na poziom trudności. Balans jest niestety fatalny, może być tak, że chcąc walczyć o trzecie miejsce wpadniecie na metę daleko przed wszystkimi, a już jadąc o drugie zamkniecie stawkę bez możliwości nawiązania równej walki z pozostałymi zawodnikami. W tym momencie trzeba wybrać się do wyścigowego padoku i rozbudować swoją maszynę o dodatkowe ulepszenia, niestety poniesiona porażka równa się minusowemu wynikowi. Jeśli chcieliście walczyć o pierwsze miejsce, które nagradzane jest trzema gwiazdkami i nie uda Wam się zrealizować celu, trzy gwiazdki z aktualnej puli zostaną zabrane. Co więcej, jeśli jako swój cel wyznaczycie trzecie miejsce, a przyjedziecie na pierwszym – nie liczcie na automatyczne odhaczenie pozostałych wyzwań. I tak będziecie musieli robić je osobno. To boli szczególnie przy mistrzostwach składających się z kilku rund.
Kary pojawiają się także podczas jazdy. Moto Racer 4 nagradza za wykonywane ewolucje, ale karze za zderzenia i… jazdę poboczem. Nawet na crossie. Czujecie klimat – zjedziecie motocyklem do jazdy po terenie kawałek poza utwardzoną ścieżkę i gra przyznaje za to minusowe punkty. Że coo? Co do trików, jeździć można na jednym kole, a także wykonywać ewolucje w powietrzu. Animacja tych wyczynów nie prezentuje się jednak najlepiej, choć na żale w tym temacie przyjdzie jeszcze czas.
Skrzywdzony przez Artefacts Studio, któremu zabrakło chyba talentu, doświadczenia oraz pomysłu, by pociągnąć ten projekt w dobrą stronę. Mam wrażenie, że przywrócenie tej marki do życia to po prostu fatalna pomyłka i wynik zimnej kalkulacji. Przyszedł deweloper powiedział „panowie, zrobimy grę wyścigową w oldschoolowym stylu, bo powraca na nie moda i dorzucimy do tego tryb VR, co by podnieść sprzedaż – znajdźcie mi tylko jakąś znaną markę pod którą możemy się podłączyć”. Paradoksalnie model sterowania jest nienajgorszy, ale cała reszta leży i kwiczy – głupi, słabo zrobiony tryb kariery, brzydka oprawa wizualna, liczne błędy, fatalne spolszczenie i jeszcze trochę błędów. Jeśli tęsknicie za staroszkolnymi wyścigami w stylu arcade – musicie zwrócić się w inną stronę.
fajny artykuł ;v
fajne :)
Jak zobaczylem nazwe odrazu wszystko przeczytalem xdd Fajne :p
fajne
Tytuł fajnie przyciąga do przeczytania ;)
fajne :P
very nice friend
Pięknie wszystko opisane. Bardzo dobry artykuł
super :D