Rise of the Thomb Raider - recenzja gry.

Kupowanie gier w pre-orderach to frajerstwo i zawsze lepiej jest poczekać - jak nie na załatanie gry, to spadek ceny i dopakowanie podstawki rozszerzeniami. Wszystkie te pozytywne aspekty spotkały Rise of the Thomb Raider na PS4.

 Tym razem jednak właścicieli konsoli Sony do oczekiwania zmusiły twarde prawa rynku i umowy wyłącznościowe - ale było warto bo za to dostali grę w najlepszej możliwej wersji. To podstawka, wszystkie dotychczasowe rozszerzenia (te duże, jak np. Baba Yaga i trzy godziny dodatkowego grania, i te malutkie, czyli chociażby ciuszki dla Lary) oraz niedostępny wcześniej i wypuszczony z okazji dwudziestej rocznicy serii Thomb Raider rozdział Więzy krwi, w którym Lara walczy o schedę po ojcu.

 Sama gra zaś jest po prostu kozacka! Twórcy ponownie postawili na to, co sprawdziło się poprzednio. Mamy więc praktycznie otwarty świat, po którym błądzimy i próbujemy przeżyć, rozwiązując po drodze zagadki. Świetną sprawą jest to, że wracają grobowce! Opuszczone miejsca spoczynku kryją w sobie skarby, a żeby dostać się do nich, trzeba na ogół wykazać się  sprytem i spostrzegawczością - zupełnie jak w najstarszych odsłonach serii. 

 Nie będzie to pewnie żadnym zaskoczeniem, ale gra przez ten rok opóźnienia nie zestarzała się w ogóle - ba, to obecnie jeden z najladniejszych tytułów na PS4! Rise of the Thomb Raider na pewno spodoba się fanom skradanek - pod wieloma względami główna bohaterka dorównuje teraz asasynom. Jeśli jeszcze nie widzieliście - serdecznie polecam. W końcu rzadko mi się zdarza, abym oceniał wysoko grę.  

Ale ta w szczególności zasługuje na ocenę 10/10 !