Ultrabrutalna gra polskich developerów na przyjazną, rodzinną konsolę Nintendo? Gdyby mi ktoś powiedział o takim pomyśle rok temu, wyśmiałbym go. Polska gra? Na Nintendo? Brutalna? Ha! Dobre sobie! Ale mamy rok 2017, wiele się zmieniło i na Nintendo Switch zawitał... Butcher.
Nie, nie TEN Butcher. Inny. Ale też swojski, polski. Tylko trochę brutalniejszy. Przez całą dwugodzinną kampanię gry, trzymając w rękach neonowe Joy-Cony na zmianę ze Splatoonowym Pro Controllerem czułem się jakbym robił coś niedozwolonego. No bo jak to tak, na wesołej konsoli Nintendo, na sprzęcie firmy raczej niekojarzącej się z brutalnością grać w tytuł dosłownie ociekający krwią i flakami? Może i niedozwolone, ale jakie dobre!
DOOM 2D?
Butcher, jak sami twórcy mówią, to dwuwymiarowy hołd oddany strzelankom lat 90. ubiegłego wieku. Ma być szybko, brutalnie, krwiście i tak faktycznie jest. Wcielamy się w tytułowego rzeźnika, który ma tylko jedno zadanie – eksterminacja ludzkiego gatunku w możliwie krwawy sposób. Czy to piłą mechaniczną, shotgunem czy inną dostępną bronią. Butcher się w tańcu nie pier...i na pełnej... I na pełnym gazie wpada do pomieszczenia i przy pomocy niekoniecznie chętnych przeciwników przemalowuje ściany, podłogę i całe otoczenie na śliczny, krwistoczerwony kolor.
W tego typu grach, najważniejsza jest responsywność postaci. Całe szczęście, rzeźnik porusza się szybko i sprawnie, natychmiastowo reagując na nasze polecenia. Nie może być inaczej w grze, gdzie przebywanie w ciągłym ruchu jest kluczowe do przetrwania, a zginąć tu wcale nie trudno. Gdy gra chwali się na ekranie tytułowym ociekającym posoką, że najłatwiejszym poziomem trudności jest TRUDNY (choć co prawda jest tryb dla casuali, ale szanujmy się, jesteśmy twardymi rzeźnikami), należy się spodziewać się istnego piekła i rzucania padem w telewizor. Albo Switchem o ścianę.
Podczas naszej krwawej przygody trafimy na pięć różnych poziomów podzielonych na 4 krótsze. Wszystko tutaj jest brudne, szare, groźne i nieprzyjemne. W dżungli poza ludźmi atakują nas piranie w rzece i lamparty na powierzchni. W kompleksie wewnątrz wulkanu będziemy musieli przebijać się przez wrogów jednocześnie uciekając przed wypływającą lawą. W zbrojowni unikać musimy mechanicznych pająków z piłami tarczowymi doń przyczepionymi. Naturalnie, to co zabija nas, zabije też wrogów, więc przy odrobinie inwencji możemy wykorzystać otoczenie do rozwalenia na drobny mak adwersarzy. Tych spotkamy po drodze kilka rodzajów, zwykłych strzelających z karabinów maszynowych, latających z piłami tarczowymi na łańcuchach czy wielkoludami z wyrzutniami rakiet.
Quake 2D?
Butcher tam gdzie traci grafiką, nadrabia grywalnością i feelingiem. Tutaj czuć moc każdego pojedynczego wystrzału broni. Czuć, że depczemy naszych przeciwników jak robali, czuć adrenalinę pompowaną do naszego krwiobiegu w trakcie wykonywania tego szaleńczego tańca śmierci. Czujemy naszą potęgę gdy widzimy, co zrobiliśmy z pomieszczeniem w którym dopuściliśmy się do rzezi – posoka spowija każdą płaską powierzchnię, flaki, jeśli tylko im się udało nabić, zwisają z haków, gdzieś tam w kącie krzyczy jeszcze świadomy, przepołowiony przeciwnik. Jak mówiłem – Butcher jest niezwykle brutalną i sugestywną grą, pomimo tego, że przeciwnicy są wielkości kilku pikseli, a sama grafika nie należy do najlepszych, delikatnie mówiąc.
Jeśli miałbym się do czegoś faktycznie przyczepić, poza grafiką, to mimo swojej długości, gra potrafi znużyć. Właściwie ciągle robimy to samo, latamy od killroomu do killoromu, zabijamy fale przeciwników i przemy przed siebie, do drzwi z napisem EXIT. Ale to takie trochę czepianie się na siłę. Większym problemem jednak dla mnie była niewygodna zmiana broni. Nie rozumiem, dlaczego przeskakiwanie bo nich podpięto pod X i Y a nie pod bumpery konsoli. Przez takie a nie inne umiejscowienie zmuszani jesteśmy chwilowo przestać celować, a w trakcie konkretnej rozpierduchy taka sytuacja to jak proszenie się o śmierć. Dodatkowo w ferworze walki nie trudno o błąd i wybór złej broni... Gdyby przeniesiono wybór oręża na bumpery byłoby zdecydowanie lepiej.
BUTCHER!
Pomimo swojego wysokiego poziomu trudności, Butcher mnie nie irytował. Motywował do dalszego próbowania się z levelem, zapamiętywania układu respawnujących się przeciwników i używania odpowiednich broni. Nawet pomimo tego, że ginąłem kilkukrotnie na sam koniec levelu po to, by zacząć go od nowa. Jest coś magicznego w tej bezmyślnej rzezi, coś przyciągającego. Butcher niezwykle relaksuje i odpędza z nas wszelkie złe emocje dnia dzisiejszego. Jeśli tylko przełkniecie grafikę, a widok krwi i flaków Was nie brzydzi – zachęcam do sięgnięcia po Butchera. Bo to dobry i solidny indyk jest pomimo drobnych wad.
ciekawe :D
Kurde z 3 artykuły zrobiłem i mi po tygodniu nie zakceptowali xD
spoko loko
fajne
super
Wreszcie coś dla mnie
spoko
Eee od razu widać że tekst z translatora. "dobry i solidny indyk" na pewno to jakiś idiom, którego nie znam.
Może i ciekawa gra. Ale konsoli nie mam :D
Ciekawe