Kolejny remake do zrecenzowania!
Fire Emblem Echoes: Shadows of Valentia jest dziwnym przykłem - osobiście pod jednym kątem jest wierna oryginałowi, a z drugiej strony jednak często korzysta z zbyt archaicznych rozwiązań, do których fani poprzedniej wersji mogli się przystosować, a tak to obecnie jest jedną z najdziwniejszych rozwiązań. Niby zapunktowałbym za trzymanie się źródła, ale coś jednak mogliby pod tym kątem zmienić.
Jednak nie stojąc w miejscu, a idąc dalej trzeba docenić oprawę graficzną, która jest tą dobrą zmianą. Wygląda świetnie, ale nie patrzcie na mnie krzywo - jeśli ją widzieliście i wam się nie podobała, to na wspomnienie zasługuje to że jest to gra na nintendo 3DS - tutaj nie ma się co za dużo spodziewać pod tym kątem. Przejdę teraz na tę "ciemną stronę mocy" - historia się tragicznie wolno rozkręca, wręcz nie da się doczekać punktu kulminacyjnego, który zresztą też czterech liter nie urywa.
Tylnej części ciała nie urywają także mapy, które są nudne i mało kolorowe, co mogłoby zachęcić do gry. Tutaj zepsuto to po całości. Zahaczę tutaj też o pewną sprzeczność - gra posiada bardzo wymagające walki, ALE sa takie dlatego że sam system walki jest strasznie w tyle. Inne produkcje tego studia (starsze) posiadają o wiele lepsze systemy walki - nie rozumiem dlaczego tutaj nie został przekopiowany jeden z nich!
No ale cóż - przejdźmy do podsumowania - gra sama w sobie nie jest zła, osobiście grało mi się całkiem przyjemnie i całość jest jednoznacznie na plus, ale nie wolno przymykać oka na te potężne wady. Dlatego też grze daję 75 punktów w skali od zera do stu!