Pegasus - słynna "konsola" familijna z lat 90-tych. Kto pamięta najlepsze gry na słynnym kartridżu 168 in 1? Dziś przedstawię Wam recenzje kultowej gry Contra. Jest to słynna gra akcji wydana przez Konami w 1987 roku. Wcielamy się w tu w rolę komandosów, którzy walczą z kosmitami i terrorystami, którzy opanowali pewną wyspę. W single player gramy niebieskim wojownikiem, natomiast drugi gracz jest koloru czerwonego. Czy pokonają zagrażającemu Ziemi niebezpieczeństwu? Wszystko zależy od obranej przez gracza strategii lub współpracy z osobą, z którą gramy.
Tak jak wspomniałam wyżej, gra akcji Contra jest jedną z najlepszych gier w jakie grałam w okresie dzieciństwa na Pegasusie. Poprzez codziennie szkolenie przez ojca, staliśmy się nie do pokonania komandosami. Ja grałam niebieskim, ojciec czerwonym żołnierzem. Schematy przechodzenia kolejnych plansz zostały opracowane do minimum i praktycznie bez słów i utraty żyć przechodziliśmy do kolejnych etapów.
Pierwsza plansza zaczyna się od zrzucenia wojowników z helikoptera na wyspę.
Jak widzimy na planszy wojownicy mają do dyspozycji karabiny, za pomocą pocisków niszczą swojego wroga. Pociskami podstawowymi są zwykłe białe kropki, które wychodzą z lufy pistoletu. Jednak, gdy ustrzelimy symbol nad wrogim czerwonym terrorystą wyleci z niego "orzełek" (tak nazywaliśmy bonusy wylatujące z siwego okienka) nasze pociski zyskają na mocy. Z białych drobnych strzałów, amunicja zmieniała się na duże czerwone pociski, tak jak na obrazku poniżej. Był też dostępny laser, jak również 3 pociski na raz tworzące wachlarz, można było stać się na chwilę nieśmiertelnym lub tez zdobyć dodatkowe życie. Nasze życie to były "medale w lewym rogu dla niebieskiego wojownika, w prawym dla czerwonego.
Po przejściu puszczy gracze niszczyli wejście do bazy i wchodzili do środka. Wewnątrz pojawiała się kolejna plansza do przejścia, tym razem widzimy tylko tył naszych żołnierzy. Głównym celem jest zniszczenie niebieskich światełek, które migają przed Nami. Oczywiście przeszkadzają nam oddziały wrogich żołnierzy, którzy skaczą oraz rzucają w nas granaty.
Po zniszczeniu bazy dochodzimy do kolejnych etapów coraz bardziej trudniejszych. Jedną z moich ulubionych rozgrywek była plansza "Wodospad" tak ją nazwałam. Tutaj zawodnik porusza się tylko w górę poprzez podskakiwanie i zwalczenie wrogich oddziałów. Jeśli gramy na dwie osoby, to jeden żołnierz musi na drugiego czekać, gdyż z każdym podskokiem plansza się podnosi do góry i jeśli któryś z graczy zostanie sam na dole, a plansza się podniesie - traci życie.
Na samej górze docieramy do potwora. Tutaj też należy dobrze rozpracować technikę jak szybko pokonać wroga. Zazwyczaj grając we dwoje jeden wojownik strzelał w otwór w buzi potwora, z którego leciały pociski, a drugi zajmował się odnogami "rękoma" intruza z którego również leciały ogniste kule. Po pokonaniu "obcego" eksplodowała brama i wojownicy wskakiwali do środka zniszczonego robota.
Gra charakteryzuje się tym, że jest dużo ciekawych przejść, baz i każda nowa plansza kończy się walką z jakimś hiper super, robotem, potworem tak jak np. ten poniżej:
Żeby jego przejść trzeba było się nieźle nagłówkować, gdyż nie było ani deski żeby na nią wskoczyć, ani jak przejść pod nim, na dodatek podłoga się ruszała i ciągnęła w jego stronę. Dodatkową przeszkodą były miny, w które łatwo było wpaść. Jedynym wyjściem by to przejść to było przeskakiwanie całego potwora i strzelanie w niego w każdy możliwy sposób. Pamiętam że dużo żyć tu się traciło, gdyż trzeba było dobrze go przeskoczyć, a kolce na jego ramionach wcale w tym nie pomagały. W końcu, gdy się udało otwierał się tunel i można było przejść dalej.
Kolejną rozgrywką dość ciężką była plansza jakby zimowa.
Tutaj z kolei nie wiadomo skąd leciały granaty, jedne opadały bardzo szybko, drugie wolniej, do tego wrogie oddziały i działa które otwierały się z siwych drzwiczek umieszczonych na kamieniach. Jeśli drzwiczki były zamknięte nie można było zniszczyć działa, dopiero jak się otwierało można było je zlikwidować, chociaż do łatwych zadań to nie należało, bo działa nakierowywały się na gracza.
Na końcu planszy spotykamy bossa, który jest latającym spodkiem. Zrzuca on na Nas mniejsze statki kosmiczne. Grając we dwójkę jeden gracz niszczy prawa lewo mniejsze spodki, drugi gracz celuje w środek paszczy głównej "matki". Po zniszczeniu statku-robota docieramy do kolejnych baz.
Jedną z kulminacyjnych mrocznych przygód były podziemia. Tutaj walczyliśmy z mrocznym światem. Widać tu podwieszone posągi na ścianach, z paszczy których wyskakują zawinięte robale lecące w naszą stronę. Jeden z graczy musiał się zająć strzelaniem w paszczę, drugi w bicie zawiniętych skorupiaków.
I tak dzielni żołnierze docierają do sedna gry, czyli do serca potwora z którego wyskakują pająki. Zadaniem jest zniszczyć serce.
Grając we dwoje obieraliśmy odpowiednią taktykę. Ja jako niebieski niszczyłam gniazda pająków, a jest ich cztery. Dwa na górze, dwa na dole. A druga osoba strzelała w pająki, które już się wylęgły. Na koniec we dwoje strzelaliśmy w serce, czyli źródło czarnych mocy. Im dłużej się w nie strzelało, tym szybciej dla serca rósł puls, aż w końcu się udało się je zniszczyć. Na koniec wyspa eksploduje a bohaterowie, czyli Nasi dzielni komandosi odlatują helikopterem, a my przybijamy sobie piątkę za dobrze wykonane zadanie i współpracę.
Dzięki za pozytywne komentarze, to moja pierwsza recenzja mam nadzieje że udana :)
Spoko gierka
bardzo dobry artykul
Ok ni masno
Ayfhchcyctc
Fajny artykuł strasznie
Gra mojego dzieciństwa.
Niestety mylisz recenzję z poradnikiem.
Tutaj widzę poradnik jak przejść każy poziom. Niemniej jest to dobry tekst.
dobry artykuł..
fajne
Napisane w dobry sposób
To nie recenzja tylko opis przejścia... aczkolwiek coś pozytywnego pomiędzy artykułami!