Po uratowaniu świata przed ponowną zagładą, Aloy spakowała swoje manatki i udała się do Kraju, czyli krainy zamieszkałej przez plemię Banuk. Niestety, od razu po wspinaczce przez ukryty szlak górski dziewczynę przywitał widok przebudzającego się wulkanu. Co tym razem za tym stoi? I czemu maszyny w kraju są jeszcze bardziej agresywne?
A tak wita nas gra, dając znać, że właśnie rozpoczyna się dodatek.
Witam Was wszystkich bardzo serdecznie w mojej recenzji dodatku do Horizon Zero Dawn, czyli The Frozen Wilds. Ogrywałem go na zwykłym PS4, po przejściu wątku głównego, przez co w niektórych misjach były dodatkowe, poboczne opcje dialogowe, a sam dodatek przeszedłem na 100%.
Spoglądając jeszcze raz na ten zrzut ekranu, uświadomiłem sobie, że w sumie, to erupcja nie jest powiązana z fabułą. A szkoda.
Grafika, grafika i jeszcze raz grafika. Nie spodziewałem się, że stroje Banuków w dodatku będą wyglądać tak obłędnie. Scenki przerywnikowe zachwycają dbałością o szegóły ubioru Banuków, mimika twarzy się lekko poprawiła i dodano jakąś sensowną pracę kamery. Jednakże jeszcze trochę brakuje do najlepszych pod tym względem gier. Spadający śnieg sprawia, że cały nowy kawałek mapy sprawa wrażenie bardziej mrocznego i tajemniczego, a zarazem uroczego i dopracowanego. Niestety na zwykłym PS4 od czasu do czasu gra działa w stałych klatkach, ale nie w 30 na sekundę, przez co można mieć odczucie lagowania.
Jeszcze więcej śniegu.
Fabuła dodatku zabiera nas, jak już wspomniałem we wstępie do Kraju, gdzie napotykamy nowe, dużo bardziej wytrzymałe i agresywne maszyny, na które trzeba obierać nowe taktyki. Niestety mamy do czynienia tak na prawdę tylko z trzema zupełnie nowymi maszynami i nowym „skażeniem” znanym z podstawki. Jednakże te zmiany wystarczają, aby po 50 godzinach rozgrywki w podstawce mieć problemy z pokonaniem pierwszej maszyny z dodatku. Dodano nowe znajdźki, jak np. Niebieskierki, za które możemy kupić nowe pancerze i łuki. Ja mimo zebrania wszystkich z nich zdecydowałem się tylko na zakup jednego łuku, bo reszta nie wydawała się skuteczniejsza od innych broni zdobytych w podstawce. Są jeszcze pigmenty i figurki zwierząt, które nie dają nam żadnych realnych bonusów.
A to lodowy pazur – jeden z nowych przeciwników.
Teraz o fabule słów kilka. Fabuła starcza na kilka godzin rozgrywki, a zadania poboczne na kolejne kilka, więc w 15 godzin jesteśmy w stanie przejść dodatek na 100% wraz z aktywnościami pobocznymi. Szkoda, bo to trochę mało. Fabuła sama w sobie nie porywa, jest to tak na prawdę niejako kalka fabuły z podstawki, tylko z lekko zmienionymi postaciami i ich motywacjami oraz innymi nazwami. Jednakże jest kilka rozmów, dzięki którym możemy trochę lepiej zrozuieć fabułę podstawki, szczególnie ostatnia rozmowa z innym „bóstwem”. Co cieszy, to nowe zagadki logiczne, nad którymi nieraz trzeba się trochę zastanowić.
Czy to inne typy kotłów?
No to podsumowując tą krótką recenzję krótkiego dodatku. Ja przy The Frozen Wilds bawiłem się całkiem udanie, ponieważ walka często stanowiła wyzwanie, a mechanika gry bardzo przypadła mi do gustu już w podstawce. Szkoda tylko, że dodatek był taki krótki i fabularnie nie porywający, a dodatkowo że nie dodano jakiś nowych mechanik, jeszcze bardziej zmieniających grę.
A takie malowidło powstanie na cześć Aloy, za zebranie wszystkich pigmentów.
Moja ocena: 7/10
Jeśli macie jakieś pytania, lub uwagi, to podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach. Zawsze je czytam, aby poprawić się w przyszłości. Poza tym, możemy zawsze podyskutować na forum lub w wiadomościach prywatnych.
dobrze napisane
Super
fajowa grafika no proszę
nawet godny uwagi artykuł
o spoko artykuł nawet
1 blad a tak to superr :)
Nawet spoko srtykuł ;D
nawet spoko gierka
Super artykuł
Fajny artykuł