Od pierwszych klatek intra, od pierwszych nut ścieżki dźwiękowej wsysa do środka, na przemian angażując do granic możliwości i kojąc skołatane nerwy.
Równie znakomite technicznie, co enigmatyczne intro gry maluje posępny obraz dogrywającego, stechnicyzowanego świata,
w którym miejsce dla siebie znaleźli drifterzy - poszukiwacze zaginionej wiedzy, odkrywcy zapomnianych wynalazków.
Główny bohater jest jednym z nich i szuka bardzo konkretnej rzeczy - leku na chorobę, która powoli trawi go od środka.
Choć jest wyjątkowo sprawnym wojownikiem, na przestrzeni całej fabuły - opowiadanej bez słów, za pomocą obrazów -
wielokrotnie słabnie, kaszle krwią i miewa chmurne wizje przypominające o tym, że śmierć jest o krok. Cały ten ponury
ton bardzo umiejętnie przesuwany jest w tło z chwilą chwycenia w dłonie klawiatury i myszy lub pada, oddając pola
nieskomplikowanej i jednocześnie świetnie zaprojektowanej rozgrywce.
Szukania mi trzeba
HLD to jednocześnie list miłosny do gier zeldopodobnych i hołd oddany dynamicznym brawlerom er ośmiu i
szesnastu bitów. Nie wyjaśniając wiele prócz przedstawienia podstawowego zestawu ataków driftera (atak mieczem,
strzał, blink, później również rzut granatem), cisnął gracza w samo centrum świata składającego się z czterech dużych regionów.
Po jednym na zachód, północ, wschód i południe od wioski stanowiącej główny hub gry. Ich eksploracja odbywa się na rozległych,
naziemnych i podziemnych połączonych ze sobą przejściami ,,planszach'' i niemal każda z nich kryje w sobie jakiś sekret,
Przejdżmy do oceny ;
Plusy :
+prześwietnie zaprojektowany świat, masa sekretów
+szybkie, wymagające starcia
+fantastyczna oprawa audiowizualna
+klimat
Minusy
-częste zmiany balansu w łatkach
-tylko 30 klatek