Dziwna to gra. Niby w głowie zapala się lampka "po co w to grasz, jest przecież World of Tanks!", ale jednak nie jestem w stanie odmówić sobie kolejnej potyczki. I kolejnej. A potem, nie wiedzieć kiedy, mijają kolejne dwie godzint, w czasie których przebudowałem swój statek chyba milion razy
Po pierwszych kilku godzinach z Galactic Junk League nie byłem w stanie wskazać, dlaczego właściwie podoba mi się ten tytuł. Nie doróbek i nieprzemyślanych decyzji twórców nie dałoby rady zliczyć na palcach dwóch rąk: od nieczytelnego interfejsu, przez niedopracowane sterowanie, paskudne menusy, aż po nijaki soundtrack czy bugi. Trzeba jednak przyznać jedno: gra zgrabnie łączy minecraftowe budowanie z gameplayem wprost z World of Tanks .
Rozgrywka poleka na tworzeniu własnych okrętów kosmicznych z galaktycznego złomu i posyłaniu ich w bój przeciwko innym graczom. Projektujemy szkielet naszego statku, dobieramy pancerz, silniki,broń i umiejętności.Wszystkie te elementy naturalnie umieszczamy ręcznie
Bitwy wyszły twórcom tak sobie, za co winić można nie ciekawe mapy, ślamazarne jednostki oraz toporne sterowanie klawiaturą. Nawet najbardziej mobilne jednostki wydają się wolne jak mucha w smole, a wymiany ognia, również na krótkim dystansie, są bardzo mało dynamiczne
Na razie do wyboru jest tylko team deathmatch, ale twórcy obiecują więcej. Gra cierpi też słabą optymalizacje. Generalnie trzymam kciuki za ten tytuł.
OCENA
8
+ Syndrom jeszcze jednej rundy
+ Tryb budowy statków
+ Ładna grafika
+ Nieinwazyjne mikropłatności
- Nieczytelny interfejs
- Toporne sterowanie
- Optymalizacja troche kuleje