Stanley prowadzi kiepskie życie w korporacji. Jego zadanie polega na klikaniu określonych przycisków na klawiaturze. Pewnego dnia do pracy Stanleya nikt nie przyszedł. Stanley postanawia się rozejrzeć za swoimi współpracownikami.
Mniej więcej tak prezentuje się wstęp do całej gry, tylko że jest czytany przez narratora z grubym, basowym głosem, który zresztą opowiada całą historię. Czasami opowiada ją troszkę z wyprzedzeniem, dzięki czemu na usłyszenie "Stanley postanawia pójść w prawo" możemy pójść w lewo. Co z tego wyniknie? I jak bardzo zburzona, a raczej zmasakrowana zostanie czwarta ściana? Dowiedz się tego sam grając w grę!
Jedyne klawisze jakich używamy do grania to w, a, s, d. To w zupełności wystarczy.
W grze występuje więcej niż jedno zakończenie, przez co każda rozgrywka jest inna, o ile podejmujemy różne decyzje. Gra dosyć szybko się kończy. Po zrobieniu wszystkich zakończeń (trwa to ponad godzinę) w grze tak naprawdę nie ma nic do roboty. Pomysł opowiadania historii poprzez burzenie czwartej ściany nie został do końca wykorzystany. Cztery klawisze i myszka to zarówno plus jak i minus. Plus bo prostota, a minus, bo mało funkcji i ograniczone możliwości. Ale nawet przy tak małej ilości klawiszy do obługi (jak na grę w trójwymiarze) cztery przyciski można było bardziej wykorzystać np. poprzez dodanie jakichś narzędzi, lub możliwości jakiegokolwiek dialogu z narratorem. Sama gra jest grą z rodzaju "nie oglądaj przed graniem". Jedyne w tej grze zaskakująca jest fabuła, taki system poruszania się jak w The Stanley Parable występuje w większości gier 3D, jeśli nie we wszystkich. Więc nie warto oglądać gameplayów gry np. na takim YouTubie, bo nie ma wtedy przyjemności z grania. Dlatego moim zdaniem gra nie zasługuje na te 12€ za które można kupić ją na Steamie. Miejmy wszyscy nadzieję, że w przyszłości gra zostanie bardziej rozbudowana.