W najnowszej części słynnej serii przekonujemy się na własnej skórze, w jakich warunkach dzielny Tom Hanks poszukiwał szeregowca Ryana
Piąta część nie wprowadza istotnych nowinek do serii. To kolejny zestaw kampanii i historycznych bitew z czasów drugiej wojny światowej. Podczas gry przekonujemy się, jak trudno jest poprowadzić skuteczny szturm na miasto pełne wrogich żołnierzy. Nasi ludzie panikują, nie chcą atakować, uciekają z pola bitwy. Naszym zadaniem jest ogranięcie bałaganu i wygranie bitew. Na mapie strategicznie decydujemy, gdzie mają się przesunąć grupy bojowe, gdzie przysłać posiłki i w jakich starciach wykorzystać moździerze, statki czy wsparcie lotnicze. Dobre wykorzystanie takiej pomocy przeważa szalę zwycięstwa na naszą stronę. Świat gry oglądamy z góry. Grafika wygląda dobrze. Modele pojazdów zostały wykonane dokładnie, a mapy, na których toczą się walki, są szczegółowe. Niestety podobnie jak w poprzednich częściach animacje żołnierzy wyglądają fatalnie. Oprawa dźwiękowa jest dopracowana. Żołnierze krzykiem informują nas o sytuacji, w jakiej się znaleźli, kule świszczą aż miło, a potężne eksplozje rozrywają powietrze. Niestety po pewnym czasie odkrywamy, że nasi ludzie wykrzykują cały czas te same zdania, co staje się nużące. Close Combat Invasion Normandy to dopracowana gra, zdecydowanie najlepsza część serii. Sposób obsługi i prowadzenia rozgrywki pozostały w zasadzie niezmienione od czasów Close Combat II. I bardzo dobrze, bo czegoś co jest dobre nie należy poprawiać. To smakowity kąsek dla wirtualnych generałów interesujących się drugą wojną światową.
Dobry artykuł
Dobry artykul