Witajcie!
Dziś omówię czwartą część z popularnej serii gier spod skrzydeł Ubisoftu. Produkcja odniosła ogromny sukces, aczkolwiek mocno podzieliła graczy, zyskując przy tym miano "najlepszej gry z serii, ale najgorszego Asasyna". Czy produkcja zasłużyła na owe miano? Czy po 7 latach od premiery nadal bawi?
Zapraszam!
I. Pirackie perypetie
Tym razem dane nam będzie pokierować poczynaniami Edwarda Kenway`a - walijskiego marynarza, który porzucił dom w poszukiwaniu fortuny. Przez przypadkowe spotkanie z pewną osobą, nasz pirat zostaje wplątany w odwieczną walkę Templariuszy i Asasynów. Na pokładzie swojego statku o imieniu Kawka, Edward wyrusza na pełną przygód, piracko-asasyńską wyprawę po tajemnicze Obserwatorium.
Fabuła nie jest skomplikowana, ale bardzo wciągająca. Osobiście nie odczułem nudy podczas przechodzenia głównego wątku i z chęcią rozpoczynałem kolejne misje główne. Przejście całej historii zajmie nam trochę czasu, gdyż gra wystarcza na średnio 20 godzin pirackiej zabawy.
Sama procedura zabawy wciąż nie uległ większym zmianą, więc rozgrywka wygląda podobnie jak w poprzednich odsłonach. Usprawnieniu uległ system ogólnego poruszania się.
II. Edward, Anna i Czarnobrody
W grze napotkamy na swojej drodze ku bogactwu wiele postaci zarówno pierwszo, jak i drugoplanowych. Oczywiście, podobnie jak w poprzednich częściach, niektórzy ze spotkanych bohaterów istnieli na prawdę (chociażby wymieniony przeze mnie osławiony Czarnobrody). Każda z person ma swój własny osobliwy charakter, który nadaje jej odpowiedniego wyrazu.
Mówiąc o charakterach bohaterów nie można nie wspomnieć o samym Edwardzie. Jest to bowiem jedna z najbardziej wyrazistych postaci w historii serii. Od czasów Ezio, nikt nie był tak bardzo wyrazistą personą, jak właśnie Edward. Korsarz poświęcający wszystko wokół w celu odnalezienia skarbu wszech czasów - tego seria jeszcze nie doznała!
III. Słoneczne Karaiby o unikalnym klimacie
Świat gry zawiera ponad 50 lokacji do odwiedzenia. Znajdziemy tutaj zarówno małe wysepki, jak i duże pirackie kryjówki, bądź tętniące życiem miasta. Wszystkie lokalizacje są bardzo dobrze wykonane i cieszą oko, a poukrywane na ich terytorium skarby, tylko zachęcają do dokładnego zwiedzania. Gra udostępnia nam także możliwość podziwiania podwodnego świata, który jest równie piękny, co niebezpieczny. Szkoda natomiast, że twórcy wepchali masę niepotrzebnych rzeczy do zbierania, które są konieczne, aby ukończyć grę w 100%.
Świetnym elementem gry jest muzyka i związane z nią szanty, które zbieramy podczas biegania po miasteczkach. Melodie w tej produkcji są świetnie skomponowane i idealnie wpasowują się w świat przedstawiony, dodatkowo pogłębiając jego klimat.
IV. Kordelasy i armaty
Po raz kolejny otrzymujemy niewymagający system walki, który polega głównie na kontrowaniu ataków przeciwnika. Minusem z pewnością jest sztuczka inteligencja, która jest po prostu słaba. Nie zmienia to jednak faktu, że walka za pomocą dwóch mieczy i innych morderczych urządzeń cieszy i jest widowiskowa.
Tego samego nie można powiedzieć o systemie walki na morzu. Owy system działa po prostu doskonale! Czuć masywność i potęgę naszego okrętu, którego możemy ulepszać za materiały zdobywane poprzez abordaże oraz plądrowanie magazynów. Sama walka z wrogimi statkami wygląda po prostu niesamowicie dobrze.
V. Pirackie problemy
Czarna Flaga cierpi niestety na kilka bolączek. Przede wszystkim są to wszelakie błędy i głupie AI przeciwników. Pół biedy, jeśli owe glicze tylko bugują sylwetki postaci, gorzej jeśli błędy uniemożliwiają przejście misji. Nadal nie ma jednak tak źle, jak było w początkowych wersjach Unity.
Kolejnym minusem jest odejście od tematu serii. Owszem, jest tutaj wątek bractw, aczkolwiek przez grube 3/4 gry jest on potraktowany raczej po macoszemu. Twórcy ewidentnie bardziej chcieli się skupić na przemianie głównego bohatera. Rozumiem więc ludzi, którzy twierdzą, że Czarna Bandera nie powinna nosić miana Assassin`s Cread. Za dużo piratów, za mało asasynów.
Do wad należy także zaliczyć (w mojej opinii) wątek współczesny. Po nijakim Desmondzie otrzymujemy jeszcze bardziej nudnego mima. Przerwy na wyjście z Animusa są więc jeszcze bardziej frustrujące niż poprzednio, a chodzenie bo biurze Abstergo i hakowanie komputerów jest niesamowicie nudne.
Podsumowanie..
Czwarta odsłona serii nawet po 7 latach od wydania prezentuje się bardzo dobrze. Gdyby wykluczyć z niej wątek AC i poprawić pojawiające się błędy, to byłaby to gra prawie idealna. Ciężko się więc z tym nie zgodzić, że otrzymaliśmy świetną grę, ale słabego asasyna. Niemniej jednak warto przejść przez historię Edwarda, choćby zaważywszy na głównego bohatera oraz poznać morał płynący z opowiadanej nam historii i ujrzeć jedno z najpiękniejszych zakończeń z serii.
Na potrzeby owego artykułu przechodziłem AC4 po raz czwarty i wciąż bawiłem się świetnie. Polecam więc gorąco!
Moja ocena to 9/10.
Dzięki za uwagę i do następnych recenzji!
Artykuł sporządził: MATFOO
PS. Po raz kolejny nie wspominam o trybie wieloosobowym w którego niestety nie miałem okazji zagrać. Jeśli jednak wierzyć recenzentom, tryb ten wypada całkiem dobrze.
Kocham ten artykuł serio
idealnie napisane pozdro
Bardzo fajny artykuł .fajne jest to że sa duże czytelne zdjęcia
porządny artykuł, sam black flaga bardzo miło wspominam, i miałem zamiar niedługo do niego wrócić
Kozak artykuł, pisz więcej. ;)
spoko artykuł
bardzo fajny artykuł, naprawde mi sie podoba
kurła kozackie
fajny artykuł
porządny artykuł, sam black flaga bardzo miło wspominam, i miałem zamiar niedługo do niego wrócić