Recenzja Outlast II - Twórcy sami się jej boją!
Dlaczego mówię o tym, że sami twórcy się jej boją? I skąd o tym wiem?A wiem to dlatego, że nie tak dawno, bo na kampanii promocyjnej drugiej części twórcy powiedzieli nam, że gry nie wypuszczą do czasu, aż sami się jej nie będą bać - dość trudne wyzwanie sobie postawili, bo przecież to oni znają wszystkie mechanizmy tej gry i wiedzą co kiedy się spodziewać - czy to by zapowiadało dobrą grafikę? Po części tak - jest świetnie dopracowana, do każdego detalu, to jej trzeba przyznać. Dodatkowo jako ciekawostke powiem Wam, że twórcy na wyżej wspomnianym spotkaniu pokazali nam nawet pieluchy z logo Outlasta, które można było kupić.
Gra jest bardzo rozbudowana, chociaż niestety nie zawsze pod względem mechaniki - jest ich nawet dużo, ale niektóre są za bardzo nadużywane, przez co gra potrafi wydawać się jednolita. Dodatkowo w grze spotkamy świetną narrację, może nie tyle co głosy, ale sam klimat w jaki te kwestie są wypowiadane. Klimat oczywiście jest w całej grze - taki jaki powinien być, creepy. Docenię też świetną ścieżkę muzyczną - może i nie jest do słuchania przy każdej najlepszej okazji, ale w grze się komponuje idealnie - puszczana jest w idealnych momentach.
W Outlaście przyzwyczailiśmy się do dość wysokiej inteligencji botów - przeciwników. Tutaj nie jest inaczej, straszą nas w odpowiednich momentach, tych w których byśmy się nie spodziewali, przez co boimy się jeszcze bardziej. Outlast przyzwyczaił nas również do mało zróżnicowanych zadań - to już jest zmora, ale co więcej można robić w horrorze. Grę oceniam na 85 punktów w skali od zera do stu - jest bardzo dobrze, ale przez najbliższy tydzień nie zasnę!