4 years ago
Każdy czytelnik tego artykułu słyszał na pewno zarówno o grach typu rogue-like, jak i szeroko pojętych karciankach. Połączeniem tych dwóch na pozór niedogadujących się gatunków jest właśnie Slay the Spire. Na pierwszy rzut oka szczątkowa historia opowiada o jednym z czterech bohaterów:
piekielnym wojowniku Ironcladzie, bagiennej zabójczyni Silent, zbuntowanym robocie powstałym w tytułowej wieży Defectem i niedawno dodanej mniszce Watcher, oraz ich wyprawie w celu zniszczenia wieży, która ulega rosnącemu spaczeniu. Każda z nich jest wyjątkowa, posiada własne karty, co sprawia ,że rozgrywka dwoma różnymi postaciami nie będzie taka sama. Ze względu na gatunek gry (rogue-like) nawet żadne dwa podejścia tą samą postacią nie będą takie same. Bohaterowie na swojej drodze stawią czoła wielu niebezpieczeństwom, między innymi szlamowym potworom, kultystom, wszelkiego rodzaju bandytom, a nawet bóstwom.
Gra jest podzielona na 3 oficjalne akty i jeden sekretny. Każdy akt składa się z danej ilości walk, widocznych na mapie. Co ciekawe cały czas mamy dostęp do pełnej mapy, co pozwala na dokładne zaplanowanie swojej wyprawy. Dostanie się do sekretnego 4 aktu wymaga dobrego planowania podróży, do jego odblokowania potrzebne jest zebranie 3 kluczy rozsianych po mapie. Czwarty akt sam w sobie jest o wiele trudniejszy od standardowej gry, wymaga potężnej talii i użycia wielu mechanik dostępnych dla danej postaci. Ironclad posiada karty które umożliwiają mu leczenie i skalowanie obrażeń, Silent posiada karty trucizny, stackujące się i zadające bardzo duże obrażenie rozłożone w czasie, Defect ma dostęp do kart Kul (orbs) które nota bene czynią z niego klasę podobną do maga (łatwiej jest nim złamać grę, niż innymi postaciami), a Watcher ma dostęp to różnych postaw dających na przykład podwójne obrażenia zadawane i otrzymywane i zatrzymywanie niektórych kart w ręce, zamiast odrzucaniu ich wszystkich na końcu tury.
Walka odbywa się w systemie turowym, a każdy atak jest reprezentowany kartą. Występują ich 3 rodzaje: ataki, najczęściej (ale nie tylko) służące do zadawania obrażeń, umiejętności, raczej defensywne, z wyjątkiem specjalnych mechanik danej postaci i moce, które można zagrać raz na walkę (karty nie trafiają na kupkę kart zagranych) i które dają ciągły, często potężny efekt wokół którego można budować talię. Po każdej walce staniemy przed wyborem jednej z trzech kart, którą możemy dodać do swojej talii TYLKO na bieżącą rozgrywkę. Ponadto możemy zdobyć mikstury dające natychmiastowy, jednorazowy efekt, oraz relikty dające ciągłe lecz mniejsze efekty.
W trakcie gry natrafimy również na sklepy, skarby, opcjonalne walki dające potężne nagrody i różne postacie z którymi możemy wchodzić w ograniczoną interakcję. Niektóre z nich pamiętają nawet nasze poprzednie podejścia...
Poza trybem głównym, dostępny jest również tryb "wyniesienia". Polega on na ukończeniu gry ze specjalnym utrudnieniem i ma jak na razie 20 poziomów. Na każdym poziomie występuje nowe utrudnienie, oprócz tych już obecnych. Znaczy to, iż na poziomie trzecim występują ograniczenia z pierwszego i drugiego. Ich trudność waha się od minimalnie zwiększonych obrażeń potworów do walki z dwoma bossami zamiast z jednym. Na szczęście poziom trudności rośnie w miarę linearnie, więc jest dobrym trybem treningowym.
Ciekawym smaczkiem jest możliwość odblokowania stylów kart z bety gry. Są one pełne nawiązań do filmów, memów (np. curse of doubt przedstawia mema "press X to doubt" z gry L.A. Noir) oraz szeroko pojętej popkultury, jak i zwykłych żartów językowych.
Według mnie, jest to bardzo ciekawa gra, przy której spędziłem już dziesiątki, a może nawet i sto godzin. Pomimo dużej ilości potencjalnych mechanik i archetypów talii jest ona naprawdę wciągająca. Stopniowy progres postaci i możliwość odblokowania nowych kart upłynnia rozgrywkę na dłuższą metę. Slay the Spire jest dostępne na PC, PS4 i Nintendo Switch.